niderlandica, szczęście, Holandia, holender

Czy Holendrzy są tak naprawdę szczęśliwi – o narodzie pozytywnie narzekającym

Dlaczego Holendrzy narzekają tak bardzo, skoro są całkiem zadowoleni z życia?

Wcześniej pisałam o tym, że Holenderski są szczęśliwe. Ba! Należą do najszczęśliwszych kobiet na świecie. Ale czy Holendrzy jako naród są szczęśliwi? Próbując znaleźć odpowiedź na to pytanie, artykuł na portalu Ondertussen rozpoczyna się tymi słowami:

Kwestie, które są typowo holenderskie to : 1) bardzo miło jest usiąść wspólnie w kręgu na urodziny, 2) gdy tylko temperatura urośnie do 15 stopni zakładają krótkie spodenki oraz 3) gdy tylko temperatura spadnie poniżej 15 stopni zaczynają się rozmowy o Elfstedentocht. Ale najbardziej charakterystyczną cechą Holendrów jest narzekanie. Narzekają na pogodę, na korki, na NS, politykę, na teściowe i na kolegów z pracy. [narzekają podczas] piciu wina, przy ekspresie do kawy i na pewno na Facebooku. (tł. moje)

Ostatnie badania pokazują, że Holendrzy wewnętrznie czują się szczęśliwi i zadowoleni z życia, a przynajmniej mniej niezadowoleni niż 25 lat temu. Holandia znajduje się również w pierwszej dziesiątce najszczęśliwszych krajów na świecie. Dlaczego zatem Holendrzy tak bardzo narzekają?

Podobno śledząc holenderskiego fejsbuka można odnieść wrażenie, że Holandia jest bardzo nieszczęśliwa i zgorzkniała. Jednakże z badań Sociaal Cultureel Planbureau (SCP) wynika, że ​​jest odwrotnie. Mieszkańcy północnych Niderlandów przeciętnie oceniają swoje życie na 7,8/10, nie są cyniczni w polityce, 80% uważa, że ​​ogólnie demokracja działa dobrze, pozytywniej myślą o imigrantach. W roku 1994, 49% Holendrów uważało, że w Holandii jest zbyt wiele osób innych narodowości. W 2017 roku odsetek ten spadł do 31%.

Narzekają, że dają radę

Pierwszy powód, dla którego Holendrzy tak bardzo narzekają to fakt, że nie potrafią inaczej i nie mogą nic z tym zrobić. Są w pewien sposób zaprogramowani, by dostrzegać głównie negatywy, wcześniej niż pozytywne rzeczy. To się nazywa nastawienie negatywne (ang. – negativity bias). To przekonanie wywodzi się jeszcze z czasów neandertalczyków. Trzeba było szybko ocenić, czy jedzenie jest trujące, czy zwierzę było drapieżnikiem. Dostrzegano negatywne rzeczy, a nie pozytywne, żeby przetrwać. Holendrzy potrafią odróżnić chwilowe niezadowolenie, np. spowodowane złą pogodą, od ogólnego poczucia szczęścia.

Kolejny powód, dla którego tak bardzo narzekają: narzekanie orzeźwia i relaksuje. Tak, tak! Dzieje się tak dlatego, że narzekanie pomaga uporządkować sprawy, zorganizować je i sprawić, że będą łatwiejsze w zarządzaniu. Tłumienie frustracji oznacza, że będzie się myśleć o nich dłużej i więcej. A tak – pomarudzą, pomarudzą i mają z głowy. Zapominają i czują się ogólnie szczęśliwi.

Narzekanie buduje relacje

Narzekanie ma także znaczenie społeczne. Weźmy na przykład pogodę. W Holandii nigdy nie jest idealna – według Holendrów. Ja nigdy nie narzekałam będąc na miejscu. Co innego w Belgii… Wracając: albo pada deszcz, albo jest zbyt zimno. A kiedy temperatura wskoczy na wyższe słupki, jest już za gorąco. Dlaczego Holendrzy narzekają na pogodę na przykład przy ekspresie do kawy? Dzieje się tak po pierwsze dlatego, że jest to przyjemny temat i wszyscy to lubią. jednakże głównym powodem jest fakt, że, kiedy wspólne narzekanie zbliża i pomaga budować relacje. Psychologowie odkryli, że wspólna niechęć do czegoś, negatywność, zbliża ludzi do siebie. Jeśli na coś narzekasz, dzielisz się czymś powszechnym, z czym inni mogą się identyfikować. Pośrednio sprawia to, że ​​narzekasz bardziej pozytywnie. I tak się dzieje w przypadku Holendrów.

A kiedy sprawy jednak maja się naprawdę źle…

Gdy sprawy jednak mają się naprawdę źle Holendrzy potrafią radzić sobie. Istnieje oczywiście wiele organizacji i inicjatyw, które podpowiadają, jak radzić sobie z negatywną aurą. Wśród najpopularniejszych rad są:

  • identyfikowanie negatywnych myśli i radzenie sobie z nimi od razu,
  • robienie dobrych rzeczy dla innych,
  • dbanie o siebie,
  • zawieranie pozytywnych relacji (a tym samym odcięcie tych negatywnych).

Po raz kolejny przejawia się tu holenderski pragmatyzm. Powyższe działania nie są trudne do wprowadzenia w życiu codziennym i pozwalają skupić się na innych – nienegatywnych kwestiach.

Holendrzy naprawdę sporo narzekają. I naprawdę są przy tym całkiem szczęśliwi. Czyli można. Czego my Polacy możemy się od nich nauczyć? W końcu my także znani jesteśmy jako naród narzekaczy. Co myślicie? Zgadzacie się? Jakie są Wasze doświadczenia z (nie)narzekającymi Holendrami?

Wkrótce napiszę recenzję książki „Najszczęśliwsze dzieci na świecie, czyli wychowanie po holendersku”, ale już teraz mogę ją Wam polecić.

Filolożka, orędowniczka nauki języków jako stylu życia, miłośniczka belgijskich piw i holenderskiego pragmatyzmu.