Nieodłączny symbol Holandii – tulipan
Tulipan jest jednym w moich ulubionych kwiatów. Kojarzy się z nadejściem wiosny, kolorowymi polami i pozytywna energią. No i oczywiście jest symbolem Holandii. Holandia czasem jest nazywana „kwiaciarnią świata”. Jeśli kiedykolwiek byłeś w Holandii, prawdopodobnie widziałeś piękne pola tulipanów otaczające krajobraz holenderskiej wsi. Istnieje ogromna liczba muzeów tulipanów (np.: Muzeum Tulipana w Amsterdamie), a festiwale tulipanów są obchodzone corocznie w całym kraju.
Już w styczniu w wazonach w całej Europie pojawiają się tulipany. Niektóre mają gładkie płatki, inne fantazyjne brzegi wokół krawędzi. Szczególnie rzadkie są czarne tulipany, które w rzeczywistości nie są czarne, ale ciemnoczerwone. Albo tulipany papugi, których płatki wydają się być owinięte wokół kielicha.
Tulipany są dostępne na początku roku dzięki szkółkom kwiatowym, które utrzymują cebulki w chłodzie, imitując zimowe warunki, niezależnie od pory roku. Po trzech lub czterech miesiącach hibernacji, ociepla się powietrze. Tulipany odnotowują tę zmianę jako zmianę pory roku, a cebulki zaczynają kiełkować. Standardowo w warunkach naturalnych tulipany kwitną w kwietniu, malowniczo zdobiąc wiejskie tereny. Wiosną miliony turystów uzbrojonych w aparaty fotograficzne odwiedzają wiele ogromne farmy tulipanów. Gorączka tulipanowa dobiega końca pod koniec maja.
O pochodzeniu tulipana
Być może obiło Ci się o uszy sformułowanie „mania tulipanów”, która osiągnął swój szczyt w XVII wieku. W XVII-wiecznym Amsterdamie tulipanowa bulwa była warta więcej niż diament. Kwiat pierwotnie wywodził się ze Wschodu i tylko przez przypadek dotarł do nadmorskiej Holandii. Tulipany były już od dawna uwielbiane w krajach wschodu. Pochodzą z pasm górskich Pamir i Tan Shan w Azji Środkowej, głównie w dzisiejszym Kazachstanie, Tadżykistanie. Uprawiane były także w Imperium Osmańskim, Indiach, Pakistanie i Afganistanie. Tam kwiaty zdobiły ogrody i pałace. To nie przypadek, że ich nazwa jest podobna do słowa oznaczającego turban.
W XVI wieku ambasador monarchii Habsburgów w Imperium Osmańskim de Busbecq, dostał kilka bulw, aby zabrać je do Wiednia. De Busbecq przekazał następnie cebulki flamandzkiemu botanikowi Charlesowi de l’Ecluse (znanemu także jako Carolus Clusius), prefektowi ogrodu cesarskiego w Wiedniu. Kiedy d’Écluse opuścił Wiedeń, aby uczyć na uniwersytecie w Lejdzie w Holandii, przywiózł bulwy i zasadził je właśnie tam.
Poświęcił wiele ze swojego późniejszego życia na studiowanie tulipana i tajemniczego fenomenu znanego jako łamanie tulipanów, które jest kluczem do historii manii tulipanów. Było to niezwykłe zjawisko, w którym płatki kwiatów zmieniły się w wielobarwne wzory i kształty. Wiele lat później okazało się, że te dziwnie wyglądające tulipany były w rzeczywistości wynikiem wirusa, którym zaraził je l’Ecluse.
Sama uległam urokowi tej odmiany, decydując się na tulipany do prostej ślubnej wiązanki. Efekt był rzeczywiści spektakularny.
Hipnotyzujące chore tulipany stały się cenniejsze niż te niezainfekowane, a holenderscy botanicy zaczęli konkurować ze sobą, aby uprawiać nowe hybrydy i piękniejsze odmiany tulipanów. W miarę upływu czasu botanicy zaczęli otrzymywać prośby od ludzi o kwiaty, cebulki i nasiona w zamian za pieniądze. Zaczęto otwierać tulipanowe biura maklerskie a to, co pierwotnie było „dżentelmeńską wymianą”, przerodziło się w totalną wojnę o zyski.
Tulipan symbolem statusu
Częścią tego, co wspomagało zainteresowanie tulipanami był fakt, że Holandia na początku XVII wieku stała się najbogatszym krajem w Europie, głównie dzięki handlowi. Podczas holenderskiego złotego wieku nie tylko arystokraci, ale także kupcy z klasy średniej, rzemieślnicy mieli spore środki finansowe. Oznaczało to, że więcej osób mogło wydawać pieniądze na takie luksusy, które być może w innych krajach europejskich nie byłyby powszechne. O potędze Holandii w XVII wieku wspominałam tutaj.
Kwiaty były szczególnie poszukiwane ze względu na ich wrażliwość. Mokry, zimny klimat nie służył dobrze cebulkom i były one podatne na choroby. Wielobarwne kwiaty stały się towarem wyjątkowo ekskluzywnym. Znane jako tulipany Rembrandta, zostały później sztucznie wyhodowane. Tulipan szybko stał się symbolem statusu. W miarę rozwoju sprzedaży handlowej, ceny stały się wygórowane. Niektórzy wymieniali nawet wszystko, co posiadali, by kupić małą cebulkę – nie wiedząc, czy kiedykolwiek się rozwinie. W tamtym czasie najdroższą odmianą był Semper Augustus, który kosztował tyle samo co dom nad kanałem w Amsterdamie.
W następnych latach stało się oczywiste, że cebulki tulipanów same przyciągały więcej pieniędzy niż kwitnące kwiaty. Spekulanci wtargnęli na rynki, handlując cebulami, a nie kwiatami, co zaowocowało czymś, co można nazwać rynkiem kontraktów terminowych. Do 1633 roku, zamiast płacić guldenami (waluta Holandii sprzed €), Holendrzy zaczęli nawet używać cebulek jako waluty.
Czarna strona tulipana – bańka spekulacyjna
Nadchodzące żniwa były przedmiotem spekulacji, a rynek wyrwał się spod kontroli – aż pewnego dnia wiosną 1637 r. rynek tulipanów załamał się i ceny spadły w ciągu nocy. Większość nie przewidziała zmian i straciła wszystko. Niektórzy nazywają to „bańka tulipanową”, podobna do wielu innych baniek gospodarczych, takich jak bańka internetowa, bańka giełdowa, bańka na rynku nieruchomości. Tulipanową manię uważa się także za pierwszą katastrofę finansową.
Jak to często bywa w przypadku baniek gospodarczych, gdy cena wzrosła do punktu, w którym cena była niewiarygodnie zawyżona, niektórzy postanowili wykorzystać absurdalne ceny i wyjść. Wtedy nastąpił efekt domina, w którym coraz więcej sprzedawało po coraz niższych cenach.
Oczywiście spowodowało to finansowe straty dla wielu, ponieważ cebulki, za które tak wiele zapłacili, nie były warte praktycznie nic. Trudności z zadłużeniem trwały latami, a nawet ci, którzy mieli szczęście wyjść wcześniej, zostali później poszkodowani przez depresję po katastrofie. Rząd holenderski przeszedł na drugą stronę ogłaszają, że długi mają być rozliczane przez lokalne miejskie magistrale. Ostatecznie większość kontraktów została anulowana.
Jak tulipany ratowały życie?
Tulipanom zdarzało się ratować ludzkie życie. Jesienią 1944 r. Alianci przegrali bitwę pod Arnheim. W rezultacie duża część Holandii została odcięta od węgla i dostaw żywności, ponieważ Niemcy zablokowali zaopatrzenie. Tej zimy nastąpił głód znany w języku niderlandzkim jako „Hongerwinter„, który pochłonął aż 22 tysiące istnień ludzkich. Podczas II wojny światowej holenderscy plantatorzy tulipanów nie sadzili żadnych kwiatów, zamiast tego przechowywali swoje liczne cebulki w suchych miejscach. Władze podjęły decyzję o dystrybucji cebulek tulipanów jako żywności i przekonały hodowców, aby je sprzedawali. Bulwy okazały się pożywne i łatwe do przyrządzenia.
Tulipan w telewizji
W „Tulipanowej gorączce”, filmie z 2017 roku, opowieść o tulipanie stanowi tło. Na pierwszym planie jest historia zakazanej miłości. Młoda Sophie (Alicia Viaknder) jest zmuszona poślubić starszego mężczyznę, którego nie kocha, sprzedawcę tulipanów Cornelisa Sandvoorta (Christoph Waltz). Potem jednak spotyka młodego malarza, Jana (Dane DeHaan), i oboje zakochują się w sobie. Sophie i Jan chcą razem uciec, ale nie z pustymi kieszeniami, dlatego biorą udział w ryzykownym handlu tulipanami. Nie zdradzając więcej szczegółów zachęcam Was do obejrzenia produkcji, która bardzo trafnie oddaje klimat tamtych czasów.
Czy lubicie tulipany? Uważam, że bez względu na kwiatowe preferencje, tulipan i jego niderlandzka historia stanowią fascynujący element kulturowy. Zgadzacie się?